Mieszkanie Sophie.

Sophie

- Może jednak, wiesz, przecież faceci są zmienni. - powiedziała, usiadła w fotelu.

Candy

- Oj wiem... Ale jeden nie był.

Sophie

- Rozumiem. - powiedziala, napiła sie soku.

Candy

[ popatrzyła na Soph. ]
- Wiem, że mówiłaś, że faceci Cię nie interesują, ale ktoś wpadł Ci w oko ?

Sophie

- Mnie ? No coś ty. - powiedziała. - W Chicacgo zostawiłam David'a, świetny chłopak, ale nie wiem gdzie teraz jest. Do tej pory strasznie mi go brakuje i nie myśle, o żadnych chłopakach. - powiedziała.

Candy

- David... on chyba mieszka tutaj niedaleko...

Sophie

- Nie, to żaden z nich. - powiedziała.

Candy

- Acha... hmm... a co z Twoją rodziną ?

Sophie

-Została w Chicago. - powiedziała. ;p.

Candy

- Nie chciałaś tam zostać z nimi ? a oni nie chcieli przyjechać z Tobą ?

Sophie

- Nie, nam jest dobrze oddzielnie, dzwonimy do siebie. - odpowiedziała.

Candy

- Rozumiem. Pójdę już. Dzięki za wszystko i do zobaczenia.

Tobi

<wskoczył na parapet, patrzył maślanymi oczami na ludziów siedzących wewnątrz>

Sophie

- Pa. - powiedziała, zamknęła za nią drzwi. Spojrzała na kota. Otworzyła okno. - Ty mała paskudo, co tu robisz ? - zapytała sie kota. xD

Tobi

Paskudo? Phi.. wypraszam sobie <miauknął ocierając się o jej dłoń>